środa, 9 lutego 2011

Histeria z cyklu : WEŹ MNIE NA RĘCE!!

Jeszcze przed zastosowaniem wspaniałego leku na kolkę przechodziliśmy piekło, dlatego też chwytaliśmy się wszystkiego, co mogłoby choć na chwilę uspokoić nasze maleństwo. Noszenie na rękach - bardzo proszę. Wczoraj Basia znowu dala nam popalić...tym razem nie z głodu, nie przez kolkę...Chciała być noszona na rękach (tak przynajmniej nam się wydaje, bo tylko na rękach robiła się spokojna, tylko na rekach przysypiała i było widać że jest zadowolona). Odkładana do łóżeczka, znowu zamieniała się w potwora. Płacz, ryk, wycie. Wszystko w jednym. Brana na ręce znowu była spokojna. No cóż...wyrodni rodzice postanowili przeczekać ten moment. Zawinęłam w mocny "kokon", puściłam dziecięcego bumboxa z kołysanką i zostawiłam w łóżeczku. Sam na sam ze wszystkimi misiami, żabkami i króliczkami. Po paru minutach zasnęła. Obudziła się tylko raz w nocy, pierwszy od nas przybiegł dziadzia Adaś, pogłaskał, dał smoczka i poszedł.Zasneła.... Zobaczymy jakie atrakcje Basia mi zapewni w dniu dzisiejszym.

6 komentarzy:

  1. Wyrodni?
    Rozsądni nie wyrodni :)
    My takimi sposobami zyskaliśmy dziecko nie wymagające nigdy w swoim życiu tzw "usypiania"
    Papu, do łóżeczka i papa. Bez noszenia, bujania itp.
    Teraz to już sama się kładzie po wstawieniu do łożka i jeszcze gada jak wychodzę - papa mama, papa, mynio, myś (jak już zamykam drzwi, przekręcając się na brzuszek i przytulając swoją ukochaną maskotkę)
    Także, tak trzymać.
    Dziecko uczy się fajnego szybko. Gorzej z oduczaniem

    OdpowiedzUsuń
  2. no właśnie, oduczanie chyba najgorsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. ja jestem troszke z innej frakcji :)Ale przeciez kazda z nas inny model macierzynstwa preferuje i grun zeby nam z tym bylo dobrze. A wiec: ja poczatkowo tulilam ile sie dalo. Chcialo na rece to bralam. Jesli tak sie tylko uspakajalo to nosilam (chusta to hit BTW), wszak niedawno wyskoczylo z brzucha. A moze to bycie na rekach pozwala uslyszec mamine serducho, ktore w brzuchu slyszalo non stop :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oczywiście e, serducho, tulenie te sprawy ... najważniejsze.
    Ja jednak tuliłam wtedy kiedy dziecko spokojnie leżało, kiedy wymuszała - nie. Strasznie bałam się tego bujania do późnych godzin wieczornych po to żeby zasnęło (a potem jak najdelikatniejszego odkładania, żeby się nie obudziło i wio od nowa). Dążyłam do tego żeby młoda od maleńkiego wiedziała że łóżeczko jest do spania, tak jak noc
    Ale tak jak mówisz, każda ma swój model. Najważniejsze by było nam i dziecku dobrze

    OdpowiedzUsuń
  5. u nas czas na tulenie też jest w grafiku całego dnia, ale staramy się nie robić tego w nadmiarze. tymczasem nasza Basienka wczoraj ululała się sama w łóżeczku. Płakała nie całą minutę, sama się uspokoiła i zasnęła ;))) ku naszej radości.

    OdpowiedzUsuń
  6. :) SUPER!
    ja właśnie takie samouspokajanie i bezobsługowe zasypianie uważam za mój największy wychowawczy sukces. No dobra - nasz :)
    Każdego dnia wychodzę z sypialni z uśmiechem i dumą

    OdpowiedzUsuń